Wewnętrzny krytyk i wstyd

Dwiema największymi przeszkodami w praktyce rozwijania współczucia są:
 SAMOKRYTYCYZM i WSTYD.
Zwykle podnoszą one swój łeb już na wczesnych etapach praktyki.

Jedna z podstawowych zasad w praktyce współczucia mówi, że przeszkody są naszą ścieżką.
Oddaje to metafora kwiatu lotosu wyrastającego z błota.
Nie chcemy pozbywać się błota, bo jest nawozem dla rozwoju współczującego serca.

Prawie każdy z nas ma wewnętrznego krytyka.
To część nas, która nieustannie komentuje to, co robimy i potępia nas za to.
Krytyczna zdolność umysłu jest bardzo użyteczna, ale wewnętrzny krytyk jest nacechowany odrazą, pogardą. W głowie każdego z nas słyszalny jest nasz własny, charakterystyczny komentarz:
„Ty głupku, ile razy już próbowałeś! Nigdy Ci się to nie uda!”

To do niczego nie prowadzi i bardzo nam szkodzi. Zamykamy w ten sposób serce i umysł, skazując siebie na więzienie wstydu i przekonania, że jesteśmy bezwartościowi.

SAMOKRYTYCYZM wiąże się zwykle z rozczarowaniem, złością i frustracją – emocjami, które uruchamiają w nas bezustannie system zagrożeniowy.
Dodatkowo blokuje naszą zdolność do współczucia dla siebie. Nawet, kiedy próbujemy być współczujący dla siebie, ten krytyczny głos przeszkadza nam, wydając surowe osądy, że na to nie zasługujemy albo robimy to źle.

WSTYD – „gdyby tylko ludzie wiedzieli, co jest w mojej głowie, przestaliby mnie lubić…”
Zawstydzają nas nasze fantazje, tajemne pragnienia i pożądania, siła naszych emocji, nasze tchórzostwo.
Wstydzimy się swojego ciała, jego kształtów, spraw z przeszłości, wspomnienia utraty godności, albo to, że byliśmy niechciani.
Wszystko może być powodem do wstydu.

Czy zadaliśmy sobie kiedyś pytanie:
„Czy mój wewnętrzny krytyk chce mojego dobra?
Czy cieszy się moim rozwojem, postępami, które robię w życiu?”
Zwykle głos wstydu taki nie jest – chce nas tylko potępić.
Przez wstyd chowamy się nie tylko przed innymi, ale także przed sobą.

podaj dalej →